Dziesiejszy dzień spędziłyśmy w wiosce ludu Himba (koczownicze plemię, zamieszkujące północno-zachodnią część Namibii). Od razu znalazłyśmy sobie przewodnika-opiekuna, a właściwie to on od razu znalazł nas - młody, prosty chłopak, bez przednich zębów (jak sie później okazało wybijanie przedniego uzębienia należy do rytuału plemiennego i wygląd taki uchodzi za estetyczny i higieniczny). Pierwsze pytanie, które nam zadał : “Czy mamy męża i ile mamy dzieci?”, następne: “W jakich językach mówimy?”. Przed usłyszeniem odpowiedzi, szybko sam pochwalił się, że mówi w sześciu. Już wtedy nie było to dla nas zaskoczeniem (obecnie językiem urzędowym w Namibii jest angielski, a do 1990 były nimi niemiecki i afrikaans; oprócz tego w tym rozległym, ale nielicznie zaludnionym kraju można się doszukać kilkanastu innych języków regionalnych – jak ovambo, którego używa 48% ludności czy herero). To co nas zdziwiło tego dnia, to to jak poprawnie powtarzał polskie słowa, zdania, nawet te uchodzące za trudne. Jak widać po opanowaniu tylu różnych języków, nawet wymowa polska nie jest żadnym wyzwaniem. Od razu przeszła nas myśl, że gdybyśmy nie znały angielskiego byłoby nam wstyd. Zarazem jednak niepokoiło dlaczego nie czujemy zażenowania tym, że nie umiemy nic w żadnym z języków regionalnych. Czy jesteśmy przeniknięte jakąś formą europocentryzmu i w każdym miejscu język europejski będzie dla nas ważniejszy niż język ludu czy kraju, w którym właśnie gościmy?
Do Swakopmund dotarłyśmy późnym popołudniem. Miasto mało afrykańskie, czułyśmy się tam raczej jak w Niemczech, co tam akurat nie pasowało. Architektura jak z Sopotu, ulice z nazwami niemieckimi (Bismarc Strasse), ludzie rozmawiają po niemiecku. Oprócz tego, masa niemieckich turystów. Łatwo sobie wyobrazić jak szybko nas tam nie było, niestety nie miałyśmy nawet szansy sprawdzenia naszych językowych umiejętności z niemieckiego, które to od czasów liceum pozostały nietknięte:)
Dziś odlatujemy, wracamy do Europy. Za czym będziemy tęskić? Na pewno za światłem, słońcem (w perspektywnie mamy ociekający deszczem Londyn), za naturą, przestrzeniami, za zwierzętami, za różnorodnością (natury, ludzi, języków), za zachodami słońca, za przygodą!